Wbrew oczekiwaniom inwestorów, rynek kredytów hipotecznych (jeszcze) się nie załamał. Wcześniej co prawda prognozowano, że banki nie sprzedadzą już zbyt wielu hipotek, ale ostatnie miesiące pokazały, że nie jest to do końca prawdą. Można nawet powiedzieć, że w grę wszedł tu zupełnie nowy mechanizm, z którego mało kto zdawał sobie sprawę. Czy to oznacza, że rynek kredytów hipotecznych trwale się zmieni w najbliższych miesiącach i latach?

Taniej, ale z odrobiną strachu

Wiele osób nie zaciąga wymarzonej hipoteki po prostu ze… strachu. Tymczasem ostatnie miesiące pokazują, że – od strony inwestycyjnej – jest to najlepsze rozwiązanie. Kredyty hipoteczne wciąż tanieją. Jeśli ktoś zdecydował się na naprawdę małe zobowiązanie, którego rata to zaledwie 250 – 280 złotych, to może on liczyć się z obniżkami nawet do 220 złotych! Wynika to oczywiście z wciąż obniżanych stóp procentowych. Oczywiście wspomniane obniżki nie miały miejsca kilka dni lub tygodni temu. Banki – ze względu na specyfikę ustalania wysokości rat – wykazują pewną „bezwładność” na tym polu. I właśnie dlatego dopiero teraz można liczyć na konkretne obniżki rat. Czy to oznacza, że rynek jest dla kupujących bardzo korzystny?

Jak to wygląda w rzeczywistości?

Okazuje się, że tak, aczkolwiek… mało osób chce z tego rozwiązania skorzystać. Choć w ciągu 2020 roku banki przyznały aż 58 miliardów złotych w ramach kredytów hipotecznych (co samo w sobie jest wartością rekordową), to liczba wnioskodawców znacząco… spadła. Można powiedzieć, że gros tych zobowiązań została zaciągnięta przez osoby zamożne, które w ten sposób starają się o pozyskanie dodatkowych inwestycji. Bądź, co bądź – dziś raczej trudno opłacalnie inwestować w lokaty lub rachunki oszczędnościowe. I właśnie dlatego banki notują znaczący wzrost w udzielaniu kredytów hipotecznych, choć odpowiedzialni za ów wzrost są przede wszystkim bogaci klienci indywidualni. Jak łatwo się domyśleć, wiązało się to też ze wzrostem średniej wysokości zobowiązania kredytowego.

Słów kilka o prognozowaniu…

Czy to oznacza, że w przyszłości rynek kredytów hipotecznych zostanie zdominowany przez osoby zamożne? Na chwilę obecną wszystko na to wskazuje. Bądźmy szczerzy – hipoteki idą tu tą samą drogą, co kredyty gotówkowe. Gdyby nie osoby zamożne (i ich inwestycje) notowałyby one znaczące spadki. Taka niecodzienna sytuacja wynika po prostu z faktu, że pieniądz – jako narzędzie posiadania – staje się coraz mniej wiarygodny. Tym samym wzrosty na rynku hipotek, to tak naprawdę – przy podtrzymaniu obecnej sytuacji – pierwsze konwulsje przedśmiertne. To, czy i ewentualnie kiedy nastąpi rynkowa zapaść, zależy przede wszystkim od kilku najbliższych miesięcy.

Podsumowując, dobra passa na rynkach kredytów hipotecznych wcale nie oznacza, że taki stan utrzyma się cały czas. Wszystko zależy od tego, jak najwięksi inwestorzy podejdą do kwestii związanych z inwestowaniem środków w nieruchomości.